rozpylaczek rozpylaczek
2195
BLOG

Marcin Mastalerek, czyli człowiek z wycieraczki prezesa

rozpylaczek rozpylaczek Polityka Obserwuj notkę 64

Marcin Mastalerek, który zastąpił Adama Hofmana na stanowisku rzecznika PiS-u, jest jeszcze lepszym kłamcą i oszczercą niż Hofman. Mastalerek wali w rząd i Platformę Obywatelską bez choćby chwili namysłu. Nie sprawdza faktów. Nie przejmuje się tym, że jego kłamstwa ktoś natychmiast zauważy i skontruje. Można powiedzieć, że o ile propaganda Adama Hofmana obliczona była wyłącznie na żelazny elektorat PiS-u, o tyle Mastalerek leci w najgłupszą część tego żelaznego elektoratu.

Wczoraj (dla „Super Expressu”) Mastalerek wyśmiewał się z Donalda Tuska, że szczyt Rady Europejskiej załatwił w jeden dzień, chciał już teraz wracać do Polski na święta, bo wiadomo, w Brukseli robić mu się nie chce: „Przecież od dawna wiadomo, że Donald Tusk nie lubi się przepracowywać. Kiedy był premierem, kończył pracę po południu w czwartek, by pojawić się w Kancelarii Premiera w poniedziałek, też po południu. A kiedy był wicemarszałkiem Senatu, oglądał mecze w trakcie prowadzenia obrad”.

Już pal diabli, że Mastalerek nie przejmuje się tym, iż Donald Tusk jest teraz ważnym politykiem europejskim i że sikanie mu na buty jest przy okazji obraźliwe dla wszystkich tych, którzy w Radzie Europy codziennie z Donaldem Tuskiem mają do czynienia. Nie wymagam od Mastalerka aż takiej elegancji. I tak dobrze, że jest o – by zacytować jego sławnego poprzednika – „co najmniej dwa poziomy” wyżej niż Krystyna Pawłowicz: nie nazywa flagi UE „szmatą”, ani nie gada w kółko o tym, że marzy, aby Unię trafił szlag.

Tylko gdyby Marcin Mastalerek był profesjonalnym rzecznikiem, z elementarnej ostrożności sprawdziłby, czy nie ma jakiejś ukrytej przyczyny nagłego przylotu Donalda Tuska do Polski.

No bo tak się głupio – głupio oczywiście dla Mastalerka, a przy okazji dla całego PiS-u – złożyło, że Donald Tusk przyleciał do Polski tylko na chwilkę i zaraz wrócił do Brukseli pracować. Tak, pracować, panie Mastalerek. Jak Bóg się nad panem zlituje, być może kiedyś pozwoli panu to zrozumieć, że Tusk nie tylko nie jest leniem, ale lubi pracować. Tyle tylko, że lubi pracować efektywnie.

Ale wrócimy do tego ukrytego powodu. Otóż Donald Tusk wpadł na jeden dzień do Polski po to, by w niedzielę być na otwarciu domu dziecka w Odporyszowie koło Tarnowa. Ten dom powstał staraniem starego przyjaciela Donalda Tuska. Nie wymienię jego nazwiska, bo nie chcę go narażać na pomyje, które czytelnicy moich tekstów wylewają na każdą pozytywną postać.

Ten przyjaciel, społecznik, wymyślił kiedyś ideę „podwórek” dla sierot i dzieci z trudnych środowisk. „Podwórek”, czyli nowoczesnych miejsc spotkań młodych ludzi. Donald Tusk obiecał wtedy temu przyjacielowi, że przyjedzie na otwarcie tego domu dziecka w Odporyszowie.

I dotrzymał słowa. Przyjechał. Bo Donald Tusk też jest – jak o sobie często mówi – „chłopakiem z podwórka”.

Marcin Mastalerek takich rzeczy nigdy nie zrozumie. Że można być niesłychanie ważną personą, mieć prestiżowe stanowisko w Brukseli, mieć kalendarz wypełniony od rana do nocy, a mimo to, wykroić czas i polecieć do jakiejś dziury pod Tarnowem. Tylko po to, by dotrzymać słowa danego przyjacielowi.

I nie robić z tego medialnego cyrku. Informację o tej wizycie przekazali wyłącznie uczestnicy tej sympatycznej uroczystości, na FB i Twitterze.

Rzecznik PiS takich rzeczy nigdy nie zrozumie, bo on nie jest z podwórka, tylko z wycieraczki pod drzwiami prezesa.

Jerzy Skoczylas

rozpylaczek
O mnie rozpylaczek

Stoję tam, gdzie stało ZOMO, dziecko resortowe, dziadek z Wehrmachtu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka