rozpylaczek rozpylaczek
1490
BLOG

Kaczyński – inteligent z górnej półki. Dyskontu

rozpylaczek rozpylaczek Polityka Obserwuj notkę 36

Jarosław Kaczyński lubi podkreślać swoją rzekomą wyższość intelektualną. Każdą inną (może poza wzrostem) zresztą też. Co oczywiście jest objawem jego kompleksów. Naprawdę wybitni ludzie rzadko odczuwają potrzebę podkreślania swojej wybitności.

 

Chyba najbardziej śmieszną jego słabostką jest zamiłowanie do popisywania się erudycją. Kaczyński uwielbia uczone terminy. Te wszystkie imposybilizmy, recypowania, proweniencje („Jakkolwiek przykro to pisać, zjawiska obserwowane w ostatnim czasie każą uznać, iż mechanizm stosowany przez ludzi komunistycznej nomenklatury został recypowany przez siły przynajmniej pozornie innej proweniencji”, Rzeczpospolita, 28-09-1998), depopulacje…

Gdybyż chociaż Kaczyński rzeczywiście był taki wykształcony i oczytany. Tymczasem mówi on polszczyzną wykształciucha, przekręca (lub z niechlujstwa źle wymawia) nazwiska i ma fatalną dykcję i jeszcze gorszy akcent zdaniowy (wzorem Władysława Gomułki i Edwarda Gierka akcentuje pierwszą sylabę zdania).

Nie znalazłem, niestety, zapisu dźwiękowego jego sejmowego wystąpienia w czasie debaty z okazji stu dni rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Oglądałem tę debatę na żywo i zapamiętałem, jak Kaczyński, popisując się erudycją, wspomniał o rosyjskim myślicielu „Brydajewie”. Domyśliłem się, że chodzi mu o Bierdiajewa. Identycznie domyślili się sejmowi urzędnicy sejmowi, bo w stenogramie jest „Bierdiajew”. Stenogramy powstają jednak z kilkudniowym poślizgiem, więc na drugi dzień w „Rzeczpospolitej”, która przedrukowała w całości wystąpienie Kaczyńskiego, został ten nieszczęsny „Brydajew”.

W czasie studiów miałem to szczęście, że czytałem Bierdiajewa, więc z czystej ciekawości chciałbym wiedzieć, czy Kaczyński tylko się przejęzyczył, ale wie, o kogo chodzi, czy tylko symulował erudycję.

Ale zostawmy „Brydajewa” i przeszłość.

Wczoraj w Krakowie Jarosław Kaczyński ogłosił, że Andrzej Duda będzie kandydatem PiS-u na prezydenta Polski. Zrobił to z właściwym sobie zadęciem: wspomniał o marszałku Piłsudskim, bezwstydnie zrobił z Lecha Kaczyńskiego spadkobiercę „odwagi i determinacji” marszałka i już kompletnie groteskowo do tej sztafety wielkich Polaków dołączył Dudę, polityka co najwyżej średniego.

Zachwalając Dudę, Kaczyński w krótkim wystąpieniu zrobił całą serię większych i mniejszych błędów językowych, w tym pięć w jednym krótkim zdaniu: [na zielone zaznaczyłem sposób wymowy] „Człowiek, który będzie potrafił wziaść na siebie ciężar odpowiedzialności za tom ogromnom zmianę, której potrzebujemy”.

Ponieważ piszę to w portalu czytanym przede wszystkim przez „wolaków”, którzy znają polski głównie z opowiadań, ale osobiście rzadko mieli okazję się spotkać, więc na wszelki wypadek wymienię wszystkie te błędy. Wiem, że i tak nie zapamiętacie, ale przynajmniej nie będziecie mogli mówić, że nie dostaliście szansy.

Po kolei. 1. W tym zdaniu Kaczyński użył dwa razy zaimka względnego „który”. To wolno zrobić, pod warunkiem, że za każdym razem chodzi o ten sam rzeczownik. Poprawne jest więc zdanie „Lubię Frania, który ma w domu telewizor HD i z którym lubię oglądać filmy o prezesie PiS-u”, ale już nie „Kocham Frania, który ma w domu telewizor HD, na którym lubię oglądać wystąpienia prezesa PiS-u”. Zdanie Jarosława Kaczyńskiego podpada pod ten drugi schemat.

2. Wprawdzie większość czasowników ma dwie formy czasu przyszłego, prostą lub złożoną, ale od czasownika „potrafić” nie można utworzyć formy złożonej. Po polsku Jarosław Kaczyński powinien więc powiedzieć „Człowiek, który potrafi”...

3. Nie ma słowa „wziść”, choć dużo Polaków tak mówi. Ale dużo Polaków mówi też „wzięłem”, „poszłem”, „rozumią”. Wykształceni Polacy mówią „wziąć”.

4. Biernik zaimka „ta” brzmi „tę”, a nie „tą”. Wprawdzie tu też – jak przy „wziąść” – dużo Polaków mówi „tą” (do tego stopnia, że niektóre słowniku już to tolerują – ale wyłącznie w mowie), jednak ktoś, kto rości sobie pretensje do bycia elitą, powinien jednak mówić „tę”.

5. Nawet używając tej gorszej formy „tą”, wymawiać należy „o” nosowe (graficznie „ą”), a nie połączenie „o” ustnego i spółgłoski nosowej „m”. To samo dotyczy słowa „ogromną”. Wymowa –om zamiast –ą to kompromitacja dla inteligenta.

Gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości, posłuchać sobie można tu: wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16950515,Andrzej_Duda_kandydatem_PiS_na_prezydenta__Eksperci_.html

Przy okazji: dzisiaj możecie, kochani wolacy, z pełną odpowiedzialnością oskarżać Michnika i spółkę o to, że "Agora" manipuluje wypowiedziami Jarosława Kaczyńskiego, jak bowiem widać, w tekście jest (dwa razy) "tę", choć prezes PiS wyraźnie mówi "tą".

Tak więc Jarosław Kaczyński być może jest inteligentem z górnej półki, ale to półka nie z wytwornego sklepu. Nawet nie z „Lidla”, tylko co najwyżej z „Żabki” lub straganu pod brezentową płachtą. To znaczy „płachtom”.

Jerzy Skoczylas

rozpylaczek
O mnie rozpylaczek

Stoję tam, gdzie stało ZOMO, dziecko resortowe, dziadek z Wehrmachtu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka