rozpylaczek rozpylaczek
5485
BLOG

Żony Hofmana i Mariusza A. Kamińskiego zawstydziły Rokitę

rozpylaczek rozpylaczek Polityka Obserwuj notkę 105

Czterech polityków PiS-u poleciało z żonami na wycieczkę do Madrytu liniami Ryanair. To pewnie w ramach higieny psychicznej, żeby choć na chwilę odsapnąć od ciężkiej walki z polską biedą: troski o głodujące dzieci, bezrobotną młodzież, seniorów zmuszanych przez marionetkowy rząd do pracy aż do śmierci…

 

A jak higiena psychiczna, to oczywiście jakieś procenciki. Świadkowie dalszych zdarzeń mówią, że już przy wsiadaniu politycy i ich żony byli na lekkiej bani. Cóż więc mogli robić w trakcie lotu, jak nie kontynuować tak mile rozpoczęty wieczór?

Panowie po prostu spokojnie trąbili drinki i przyjaźnie rozmawiali ze współpasażerami. Co innego żony. Widać mniej zaprawione w bojach, bo gdzieś po godzinie lotu swoim zachowaniem zwróciły uwagę stewardessy, która zauważyła, że panie trąbią spod stołu własne flachy. Ogólnie to się powinno chwalić, że takie oszczędne: nie dość, że lecą tanimi liniami, to jeszcze oszczędzają na marży. Ale ten świat tak jest nieprzyjemnie dla żon PiS-u urządzony, że w samolotach nie wolno trąbić spod stołu. Stewardessa zażądała oddania wniesionych butelek z alkoholem, a gdy to nie poskutkowało – postanowiła sama je zabrać.

Jan Maria Rokita pewnie zacząłby płakać i rozdzierająco krzyczeć: „Ratunku, Irlandczycy mnie biją!”. Ale nie żony Hofmana, Mariusza A. Kamińskiego i Dawida Jackiewicza! Hofmanowa i Jackiewiczowa owszem, głośno krzyczały, ale zupełnie co innego: - Zostaw, bo to nie twoje, to są nasze prywatne rzeczy! Żona Jackiewicza chwyciła stewardessę za łokieć i odciągała od butelek. Stewardessa powiedziała, żeby jej nie dotykać, bo wezwie policję. No to żona Jackiewicza zaczęła ją szturchać, wołając: „I touched you, call the police”.

Stewardessa poszła po kapitana. To podziałało. Nawet nawalone żony polityków PiS mają na tyle rozumu, by wiedzieć, że następnym posunięciem kapitana byłoby przymusowe lądowanie, którego koszty ponieśliby ich mężowie. Żona Mariusza A. Kamińskiego zaczęła przepraszać i obiecała, że to się więcej nie powtórzy.

I to koniec historii. W sumie nie ma o czym mówić. Jest za to optymistyczny morał. Gdy wcześniej czytałem o wyczynach Adama Hofmana, na przykład w Elblągu, gdzie zwiedzał miasto, podlewał trawniki i podtrzymywał latarnie albo na tym służbowym wypadzie integracyjnym, gdzie imponował panienkom opowieściami o wielkości swojego ptaszka – zastanawiałem się, jak to znosi jego żona. Teraz wiem, że znosi bardzo dobrze, bo jest ulepiona z tej samej gliny. Dobrane małżeństwo. A to powinno każdego cieszyć.

Cieszmy się więc ich szczęściem.

Jerzy Skoczylas

rozpylaczek
O mnie rozpylaczek

Stoję tam, gdzie stało ZOMO, dziecko resortowe, dziadek z Wehrmachtu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka