rozpylaczek rozpylaczek
1616
BLOG

Łuk i maszt, czyli dwa patriotyzmy

rozpylaczek rozpylaczek Polityka Obserwuj notkę 57

Jan Pietrzak wpadł na pomysł zbudowania w Warszawie „Łuku Triumfalnego”, sławiącego bitwę warszawską z 1920 roku. Oczywiście nie o samą pamięć o bitwie chodzi, tylko o to, by łuk był symbolem chwały polskiego narodu. Pardon, Chwały Polskiego Narodu.

 

Pomysł Jana Pietrzaka szybko przeobraził się w czyn. Powstał społeczny komitet budowy, należą do niego tacy ludzie jak Ewa Dałkowska, Piotr Gliński, Jarosław Marek Rymkiewicz, Tomasz Sakiewicz, Ewa Stankiewicz, Janusz Śniadek, Jerzy Zelnik, Rafał Ziemkiewicz, Andrzej Zybertowicz, Jan Żaryn (dałem w kolejności alfabetycznej, żeby uniknąć posądzeń o hierarchizację tego grona), a więc mocno upolitycznieni i wyłącznie z jednej strony sceny politycznej. Mimo to komitet uważa się za apolityczny: „Ponad doraźnymi podziałami, domowymi waśniami i burzliwymi zaszłościami. Zbudujmy pomnik”. Po prostu są „dziećmi, wnukami i prawnukami tamtych żołnierzy”.

Zaraz po tej ponadpodziałowej deklaracji owe dzieci, wnuki i prawnuki wprowadzają ostry podział na lepszych i gorszych: „Musimy uwierzyć, że mimo uprawianej przeciw nam psychologii wstydu i przemysłu pogardy jesteśmy narodem wielkim, ze wspaniałymi perspektywami”... Do pełni szczęścia brakuje tylko nazwanie tych od „psychologii wstydu i przemysłu pogardy” – dziećmi, wnukami i prawnukami armii generała Tuchaczewskiego.

Łuk ma być oczywiście wielki, a więc i kosztowny. Skąd kasa? Ze składek dzieci, wnuków i prawnuków? Mówią przecież, że podobnie myślących są miliony, więc gdyby każdy wysupłał z kieszeni trochę grosiaków, powinno starczyć nie tylko na łuk, ale i na kołczan ze strzałami.

Na gdzie tam! Ten gatunek patriotyzmu wyznaje jedną zasadę: za ich patriotyczne pomysły płacić ma budżet państwa.

Szczególnie Jan Pietrzak ma w tych sprawach bogate doświadczenie. Pamiętacie, jak na początku wolnej Polski (tfu, co ja mówię, na początku kondominium rosyjsko-niemieckiego) żalił się, że władze Warszawy nie chcą mu przydzielić lokalu dla jego kabaretu? Pamiętacie, jak zlitował się nad nim prezydent Bytomia i dał mu lokal? Najpierw wydzierżawił za psi grosz, a potem sprzedał, rozkładając płatność na raty? Pamiętacie, że najpierw wszystko szło cudnie, na występach sala była pełna, ale okazało się, że i tak kabaret nie zarabia na siebie, więc w końcu Pietrzak lokal sprzedał?

To jeden gatunek patriotyzmu. Jest też drugi gatunek. Jak sama nazwa wskazuje – gorszy gatunek. Może nawet ludzie z tego drugiego gatunku nie zasługują na dumne miano patriotów.

Taki na przykład Artur Nowakowski. Przedsiębiorca, zarabia m.in. na rynku nieruchomości. Chyba mu się nieźle powodzi, bo facet postanowił wywalić kasę na „Maszt Wolności”, czyli ogromną flagę biało-czerwoną z symbolem kotwicy, która zawiśnie na 60-metrowym maszcie, umieszczonym na Rondzie Zgrupowania AK „Radosław”.

Artur Nowakowski zrobił to bez patriotycznego zadęcia i bez szumu. Po prostu wyłożył kasę, zamówił u dobrych – polskich – architektów projekt, wykonanie zlecił też dobrym polskim firmom: stalowe elementy odlała poznańska fabryka im. Cegielskiego.

Maszt będzie gotowy w październiku. Wyglądać ma to tak: www.propertydesign.pl/architektura_przestrzen_publiczna/108/maszt_wolnosci_w_warszawie_wedlug_projektu_jsk_architekci,2010.html

I tyle.

Który gatunek patriotyzmu wolicie?

Jerzy Skoczylas

rozpylaczek
O mnie rozpylaczek

Stoję tam, gdzie stało ZOMO, dziecko resortowe, dziadek z Wehrmachtu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka