Właściwie każda wypowiedź Ryszarda Czarneckiego to perły dowcipu i dobrego smaku, ale wczoraj europoseł PiS udowodnił, że jest w szczytowej formie. Dziennikarz Onetu zapytał go, czy jest dżentelmenem. Ryszard Czarnecki skromnie odpowiedział: „Oczywiście jestem. Jak na człowieka urodzonego w Londynie wypada”. Dziennikarz przypomniał mu więc jego wypowiedź o minister Elżbiecie Bieńkowskiej: „Donald Tusk wybrał lalkę Barbie do rządu i lalka Barbie kłapie, co jej ślina na język przyniesie”. Dziennikarz przytoczył nieprzychylne komentarze mediów po tej wypowiedzi i zapytał, czy Czarnecki czasami nie pomyślał, iż może jednak przesadził z tak chamskim potraktowaniem nie tylko urzędującego ministra, ale w dodatku kobiety.
No i tu europoseł Prawa i Sprawiedliwości błysnął pełnią swoich bokserskich umiejętności:
Czarnecki: „Chcę wystosować przeprosiny”.
Onet: Proszę?
Czarnecki: „Chcę wystosować przeprosiny. Chcę przeprosić lalkę Barbie, bo otrzymałem sygnały z jej otoczenia, że poczuła się obrażona porównaniem jej do wicepremier Bieńkowskiej. Jeśli tak faktycznie jest, to mówię to po raz pierwszy: przepraszam lalkę Barbie. Być może to porównanie jej do Bieńkowskiej było dla niej uwłaczające”.
Ha, ha, ha! Jakie śmieszne! Jakie taktowne! Gdyby to było wśród publiczności, byłyby salwy śmiechy, huraganowe oklaski, fruwające marynary i strzelające korki butelek szampana.
Gdyby wśród tej publiczności był prezes Jarosław Kaczyński, jego perlisty śmiech rozbrzmiewałby pewnie najgłośniej. Niestety, nie było go przy tej rozmowie, ale na pewno Adam Hofman już mu opowiedział o wielkim sukcesie pisowskiego damskiego boksu. A to na pewno nie koniec sukcesów, bo przecież Joachim Brudziński też nie wypadł sroce spod ogona i na pewno wrze w nim zdrowa sportowa złość, że to nie on tak dowalił tej Bieńkowskiej. I przy najbliższej okazji też dowali, że hej!
Jerzy Skoczylas
