rozpylaczek rozpylaczek
4653
BLOG

Parówki smoleńskie i wybuchowe „tyskie”

rozpylaczek rozpylaczek Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 54

II Konferencja Smoleńska jest pięknym przykładem na to, że polska nauka nie tylko potrafi wyjaśnić najbardziej zawiłe tajemnice, ale także świetnie sobie radzi w komercyjnym otoczeniu. No bo niby dlaczego monopol na lokowanie produktów mają mieć wyłącznie artyści i dziennikarze?

Referaty przeszły przez gęste sito selekcji (dr hab. inż. Piotr Witakowski: „Spośród zgłoszonych 50 referatów komitet zdecydował się przyjąć tylko 37”.), więc poziom merytoryczny musiał być wyśrubowany do granic możliwości. Najlepiej ilustruje to teza dr. Witakowskiego, że uderzenie samolotu o ziemię kołami do góry jest „względnie bezpieczne”. Ponieważ z założenia wiadomo, że piloci nie popełnili najmniejszego błędu, więc logiczną konsekwencją tezy dr. Witakowskiego powinno być wykazanie (mam nadzieję, że nastąpi to dzisiaj, drugiego dnia II Konferencji, a najpóźniej – podczas III Konferencji), iż piloci celowo wykonali taki manewr, aby samolot upadł kołami do góry. Na pewno chcieli w ten sposób zwiększyć szanse pasażerów na przeżycie katastrofy. A przecież już wiadomo, że co najmniej trzy osoby ją przeżyły, ale zostały dobite strzałami albo zmarły, bo celowo nie udzielono im pomocy.

Wczoraj ostatecznie rozprawiono się z rzekomą pancerną brzozą. Anna GruszczyńskaZiółkowska z Uniwersytetu Warszawskiego wykazała, że „nie ma odgłosu uderzenia w brzozę w momencie wskazanym przez załącznik drugi do raportu komisji Millera”. Prof. Cieszewski z USA udowodnił, że brzoza została złamana najpóźniej 5 kwietnia: „To fakt niepodlegający dyskusji. Na drzewo ktoś się wspinał, walił młotem, siekierą”. Dr. Witakowski uzupełnił to niezbitym dowodem na to, że szczątki skrzydła samolotu „zostały tam umieszczone w znacznie późniejszym terminie”.

Aż nadto wystarczająco udowodniona jest hipoteza wybuchu. Miał oczywiście rację Antoni Macierewicz, gdy mówił o „serii wybuchów”. Andrzej Ziółkowski z PAN: „Ewentualne wybuchy były przynajmniej dwa - pierwszy miał rozerwać skrzydło, drugi kadłub”. Swoje wystąpienie zilustrował przykładem pękających w czasie gotowania parówek. I dobrze, uczeni powinni posługiwać się przykładami z życia codziennego, a nie jakimiś tam wzorami i niezrozumiałymi terminami.

Skoro były wybuchy, na ubraniach ofiar powinny być ślady materiałów wybuchowych. Zespół z Uniwersytetu Warszawskiego przeanalizował fragmenty ubrań ofiar i wykrył ponad dwadzieścia różnych substancji. Wprawdzie nie było wśród nich materiałów wybuchowych w ilości przekraczającej setnych części mikrograma, ale – jak to z zabójczą logiką wyjaśnił prof. Jacek Wójcik – tylko dlatego, że nie przeprowadzono badań w bardziej precyzyjnych laboratoriach, a przecież ślady mogły występować w mniejszej ilości.

Tym bardziej, że Tomasz Ludwikowski powiedział, iż na płaszczu prezydenckiego tłumacza Aleksandra Fedorowicza detektor znalazł ślady nitrogliceryny. Były one tylko na zewnętrznej stronie płaszcza. Podobny wynik dało badanie torby posła PiS Zbigniewa Wassermana. Co prawda nitrogliceryna mogła pochodzić z leków lub kosmetyków, ale tu końcowy cel został wyznaczony przez Małgorzatę Wassermann: „Będziemy z naukowcami prowadzić tak długo badania, aż okaże się że to materiał wybuchowy”.

I o to właśnie chodzi.

Jerzy Skoczylas

 

 

 

rozpylaczek
O mnie rozpylaczek

Stoję tam, gdzie stało ZOMO, dziecko resortowe, dziadek z Wehrmachtu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka