rozpylaczek rozpylaczek
5670
BLOG

„Własna narracja”, czyli doktryna Kataryny

rozpylaczek rozpylaczek Polityka Obserwuj notkę 69

 

Rozważania o źródłach prawdy, rozumieniu czytanego tekstu oraz logice wnioskowania wypada zacząć od Kataryny. Wildstein, Perzyna, Gadowski, @Zagłoba i dziesiątki innych Prawdziwych Prawicowych Patriotycznych Publicystów (4P) – swoje insynuacje, przeinaczenia i świadome kłamstwa zawsze wypisują pod sztandarem Jedynej Prawdy. Tylko Kataryna przyznaje się do zmyślania: „mam skłonność do budowania hipotez, które się potem nigdy nie potwierdzają (…) lubię rozumieć rzeczywistość, a jak do jej zrozumienia brakuje mi twardych dowodów, to sobie luki wypełniam własną narracją”. (http://kataryna.blox.pl/2009/10/Afera-hazardowa-jest-w-sumie-banalna.html)

Tak. Naczelna zasada (nazwę ją „doktryną Kataryny”) każdego 4P-a brzmi: Źródło wiedzy bije w głowie. Zasada ta ma wspaniałą zaletę: nie trzeba przesiadywać w bibliotekach, przekopywać przez dziesiątki tekstów źródłowych, żeby udowodnić dowolną tezę. Wystarczy pisać z czapy.

Wnioskując w taki sposób można przypadkiem trafić w prawdę. A poza tym logika formalna głosi, że zdanie złożone z fałszywego założenia i prawdziwego wniosku jest prawdziwe („skoro Słońce obraca się wokół Ziemi, to dwa razy dwa jest cztery”). Ludzkość nałożyła sobie jednak takie ograniczenie, iżby od poważnych tekstów wymagać rzetelnych źródeł i prawdziwych założeń.

Przy tak surowych kryteriach Kataryną w ogóle nie powinienem się zajmować. Ale wtedy nie miałby sensu cały ten mój blog.

W pierwszej kolejności będę się zajmował tekstami o mnie. Z próżności i dla wygody, bo teksty źródłowe mam w moim komputerze.

A więc do dzieła! Przekonajmy się, co Kataryna rozumie z tego, co czyta.

W tekście „Jak Michnik z Wajdą Polskę Sowietom sprzedawali” (GW, 14-7-2004) szydziłem z bredni historyka Antoniego Dudka i dziennikarzy Łukasza Perzyny oraz Magdaleny Bajer wygadywanych o „tajnej wizycie” Adama Michnika w Moskwie.

Teraz muszę zacytować samego siebie:

Dudek uważa, iż wykrył białą plamę w najnowszej historii Polski: w 1989 roku Adam Michnik w tajemnicy przed społeczeństwem (a może i przed Lechem Wałęsą) pojechał z Andrzejem Wajdą do Moskwy, gdzie prowadził negocjacje z władzami ZSRR. Dudek rozpowiada o tym w wywiadach prasowych (Łukaszowi Perzynie w „Tygodniku Solidarność” z 18.06.2004 r., Magdalenie Bajer w czerwcowym numerze „Odry”). Milczenie Michnika i innych uczestników rzekomych kontaktów ówczesnej opozycji z Sowietami uważa Dudek za znamienne: „Michnik i Onyszkiewicz nabrali wody w usta. Charakterystyczne to milczenie” („Tygodnik Solidarność”); „Dzisiaj wiemy, że w tydzień po napisaniu słynnego artykułu Wasz prezydent, nasz premier, a na tydzień przed wyborem Jaruzelskiego na prezydenta, Adam Michnik pojechał, razem z Andrzejem Wajdą, do Moskwy i prowadził rozmowy w Komitecie Centralnym KPZR. O czym? (…) Myślę, że ci ludzie milczą z obawy, aby nie posądzono ich o działania agenturalne, co byłoby absurdem. (…) Nie widzę powodu, żeby tego po prostu nie wyjaśnić” („Odra”). Wyjaśnijmy więc. Cały problem istnieje wyłącznie w głowie Antoniego Dudka i spowodowany jest jego kompromitującym brakiem profesjonalizmu. Jak można pisać, że wykryło się wielką tajemnicę, bez sprawdzenia, czy ktoś już o tym nie pisał? O wizycie Adama Michnika w Moskwie w 1989 roku donosiły bowiem światowe agencje, pisała o tym „Gazeta Wyborcza” (nr 48/89), a „Polityka” (nr 29/89) zamieściła obszerny tekst Sławomira Popowskiego pt. „Michnik w Moskwie” razem z krótką rozmową z Michnikiem. Taka to tajemnica i takie to nabranie wody w usta.

Tekst został zawieszony na stronach internetowych GW wieczorem dnia poprzedniego. Kataryna skomentowała go już o 20:49. Można więc przypuszczać, że był to komentarz na gorąco, po jednokrotnej i zapewne niezbyt dokładnej lekturze. Nie wymagam - rzecz jasna - wielokrotnego wczytywania się w moje teksty. W ogóle nie wymagam czytania moich tekstów. Od tych jednak, którzy je komentują – wymagam czytania ze zrozumieniem. W stosunku do Kataryny są to wymagania zbyt surowe.

Kataryna napisała: Gratuluję tytułu „Jak Michnik z Wajdą Polskę Sowietom sprzedawali”. Szkoda, że w swoim prześmiewczym tekście pan Skoczylas nie wskazuje gdzie Dudek to właśnie Michnikowi i Wajdzie zarzuca. Bo sam Dudek mówi „Myślę, że ci ludzie milczą z obawy, aby nie posądzono ich o działania agenturalne, co byłoby absurdem.”, jak widać, oskarżenie Michnika przez Dudka o sprzedawanie Polski Sowietom „istnieje tylko w głowie Skoczylasa”. Rozumiem motywy, trzeba szefa bronić, ale żeby posuwać się aż do takiej manipulacji? Nie czytałam tekstów Dudka, może rzeczywiście zarzucił Michnikowi i Wajdzie „sprzedawanie Polski Sowietom”, jeśli tak, pan Skoczylas z szacunku dla swoich czytelników, powinien wskazać jakiś cytat zamiast sprowadzać tezy Dudka do absurdu.

Do umysłu Kataryny nie dotarło, że tekst jest nie tylko o Dudku, lecz również o Perzynie, który z kompromitującej fuszerki Dudka wyciągnął tytułowy wniosek. Kataryna nie musiała znać tekstu Dudka, ani jego wywiadów dla Perzyny i Bajer. Wystarczyłoby, gdyby uważnie przeczytała mój artykuł. Znowu muszę się cytować:

Dudek z tych raportów wysnuwa wniosek, że Michnik toczył potajemne negocjacje z sowieckimi władzami, a może nawet podpisał jakieś tajne zobowiązania, co wyjaśniałoby mu ostrożność, z jaką rząd Mazowieckiego demontował system komunistyczny.

Dudek uważa, że poufne rozmowy opozycji zaczęły się „najpóźniej latem roku 1989, a być może nawet wcześniej”. Bo w szyfrogramie ze stycznia 1989 roku wyczytał, że gdy jesienią roku 1988 radziecki Związek Filmowców zaprosił Andrzeja Wajdę do Moskwy (na przegląd jego filmów), to przy okazji chciał również zaprosić Michnika, ale sprzeciwiła się temu strona polska („Polityka” też o tym wspomniała). Łukasz Perzyna w „Tygodniku Solidarność” stawia kropkę nad „i” i pisze: „Michnik nie chce dziś komentować, dlaczego pertraktował w 1988 r. z sowieckimi dostojnikami”.

Podsumujmy. Czołowy historyk złamał podstawowe zasady rzemiosła (zaniechanie kwerendy źródeł) i rzeczy powszechnie znane opisał jako szokującą nowość. Posługując się wyłącznie ubeckimi (rojącymi się od błędów, przeinaczeń i fałszywych hipotez) szyfrogramami i wierząc im bezkrytycznie – wysnuł idiotyczne wnioski i zarzucił Michnikowi tajne, a być może zdradliwe (za plecami Wałęsy) knowania z Sowietami. Perzyna poszedł krok dalej i domysł Dudka (że skoro Michnik przyjechał do Moskwy w lipcu 1989, to tajne rozmowy musiał prowadzić już wcześniej) zamienił w pewność: Michnik „pertraktował z sowieckimi dostojnikami” już w roku 1988. Dudkowi rozjaśniło się w głowie i zrozumiał powody ostrożności rządu Mazowieckiego wobec Moskwy: bo Michnik chyba podpisał jakieś tajne zobowiązanie. Dla Kataryny to za mało, aby mój prześmiewczy tytuł o sprzedawaniu Polski uznać za uzasadniony. Dla niej jest to wredna manipulacja. A skoro manipulacja, to już nie musi się zajmować zasadniczym tematem mojego artykułu. Bo gdyby się zajęła, to być może musiałaby przyznać, że Dudek puścił pawia, którego Perzyna i Bajer ze smakiem skonsumowali jako pożywną strawę historyczną, jakże pomocną w trudnym dziele odkłamywania najnowszej historii naszej umęczonej Oyczyzny.

A na marginesie: renomowany historyk Dudek oczywiśnie nie przeprosił za swoją fuszerkę.

rozpylaczek
O mnie rozpylaczek

Stoję tam, gdzie stało ZOMO, dziecko resortowe, dziadek z Wehrmachtu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka